by Marta Waszczuk |
Od podstawówki chodzi za mną pytanie „mieć, czy być”. Im jestem starsza i lepiej znam siebie i co mnie uszczęśliwia, tym bliżej mi do „bycia”. Coraz bardziej lubię minimalizm i świadome ograniczanie niektórych stref życia do minimum. Dlatego z ciekawością sięgnęłam po książkę Marty Sapały „mniej„, która opisuje Rok Bez Zakupów. Bohaterowie: kilka rodzin z różnych części Polski i jedna z Islandii. Wyzwanie: nie kupować (oprócz rzeczy naprawdę niezbędnych). Przez rok. „mniej” to książka o braku zakupów, o konsumpcji i antykonsumpcji, o minimaliźmie i minimum egzystencji. I o tym co się dzieje, gdy przestajemy kupować – z zawartością portfela i konta, z naszymi zachowaniami, myślami, nawykami i relacjami. Jaka była reakcja otoczenia? Kto i co pomagało? Co przeszkadzało? Jakie nowe nawyki powstały, jakie stare odeszły? Co się na dłużej zmieniło w życiu bohaterów po Roku Bez Zakupów? Czytając tę książkę możemy nie tylko na chwilę zajrzeć do cudzych mieszkań, talerzy i portfeli. Możemy zrobić mini eksperyment na sobie – wyobrażając sobie: Co jest mi tak naprawdę niezbędne do życia? Jak mogłabym przeżyć nie kupując? Jak ja zachowałabym się w podobnej sytuacji? Gdzie są moje granice? Które z nich jestem w stanie przekroczyć, a które nie? Książkę tę można potraktować także jako przewodnik po alternatywach dla konsumpcji. Poznać wymiennik.org, homeexchange.com, couchsurfing.com, swapmnie.pl, thingo.pl, bookcrossing.pl, bankczasu.org i wiele innych. „Bo to jest tak, że raz dajesz ty, a raz – ja. Potrzebujesz czegoś? Zapytaj mnie, czy tego nie mam.” A Ty – potrzebujesz?...
by Marta Waszczuk |
W czasie obfitującym w noworoczne postanowienia warto wiedzieć, co sprawia, że większości z nich nie dotrzymujemy. I co zrobić, aby jednak wdrożyć zmianę, na jakiej Ci zależy. We współczesnym świece źródłem strachu nie są realne zagrożenia, typu atak lwa, tylko nasze myśli. Tak, nasze MYŚLI. Czasem są to myśli dotyczące rzeczywistości. Jednak często okazuje się, że większość spraw, których się boimy, nigdy się w rzeczywistości nie wydarzy. Zatem sposobem na przezwyciężenie strachu może być zrozumienie mechanizmu powstawania lęków w naszym umyśle, a potem ujarzmienie … umysłu. Bo pojawianie się myśli generujących lęki jest nawykiem, który można zmienić – jak każdy nawyk. Czego dotyczą nasze lęki? Najczęściej trzech spraw: 1. UTRATY tego, co mam. 2. PROCESU osiągania celu, bo po drodze do celu mogą się pojawić trudności. 3. REZULTATU, bo kiedy dojdę na swój wymarzony szczyt może mi się tam wcale nie podobać tak, jak się spodziewałam. Pierwszy rodzaj lęku dotyczy UTRATY. Kiedy chcę osiągnąć cel zazwyczaj oznacza on zmianę. Zmiana to pojawienie się czegoś nowego. Aby zmieścić to nowe, coś starego musi odejść. Gdy chcę zacząć ćwiczyć, mniej mam czasu na inne sprawy. Gdy mam zdrowo się odżywiać, odstawiam to, co mi szkodzi. Gdy chcę zmienić pracę na nową, ze starą się żegnam. I tu jest miejsce, w którym rozkwita ten lęk. Wraz ze starym i znanym mogę tak wiele stracić: komfort, wygodę, poczucie bezpieczeństwa. Dlatego lęk przed utratą tak skutecznie potrafi zniechęcić do zmiany. Drugi rodzaj lęku dotyczy PROCESU. Osiąganie celu może być momentami trudne i nieprzyjemne. Wymaga wyjścia ze strefy komfortu i zrobienia czegoś nowego, innego – a wszystko co inne i nowe jest postrzegane przez starą część naszego...
by Marta Waszczuk |
Dzisiaj będzie historia o dwóch dywanach. Właściwie to dwie historie. Właścicielką pierwszego dywanu została jedna moja ciotka wiele lat temu, gdy był to towar deficytowy. Dostała go w prezencie. Od swojej mamy. Ich gusta były, delikatnie to ujmując, różne. Ciotka oczywiście prezent przyjęła i w swoim salonie go rozłożyła. Widok ten jednak bolał ją bardzo. Bardzo. Nie umiała jednak tego powiedzieć swojej mamie. Uczyniła zatem coś w rodzaju kompromisu, który przez długi czas funkcjonował doskonale, jednak na końcu okazał się zgniły. A oto co zrobiła ciotka: zwinęła dywan i postawiła za szafą, a gdy zbliżała się wizyta mamy – rozkładała go na podłodze w salonie. Wydawało się to układem idealnym. Na co dzień nie musiała na drażniące ją wzorki patrzeć, a mama była zadowolona. Przy każdej wizycie nie mogła się napatrzeć na dywan, bo taki piękny i tak dobrej jakości, bo ciągle wygląda … jak nowy. Niestety koniec tej historii jest mniej piękny, bo pewnego razu mama wpadła z niezapowiedzianą wizytą i cała sprawa się wydała. Awantura, łzy itd., itp. Drugi dywan inna moja ciotka kupiła sobie sama. Wiele lat po historii pierwszej ciotki, na wiosnę, gdy cały świat się odradza, a wraz z nim my same mamy ochotę coś w swoich domach odświeżyć, wymienić, wyremontować. Ciocia, osoba bardzo praktyczna, mając psa i podwórko oraz gromadkę wnucząt, szukała dogodnego terminu na rozłożenie dywanu. Wiosenne roztopy, a potem deszcze robiące z podwórka kałużę, nie były dobrym czasem, bo pies może pobrudzić dywan błotem. Wakacje, gdy przyjeżdżają wnuki, lepiej przeczekać, aby soczki, zupki i … inne takie brudziły stary dywan, nie nowy. Jesienne słoty też nie były dobre, ani tym bardziej...
by Marta Waszczuk |
Dan Ariely słynie z badania ludzkiej nieracjonalności. Ostatnio zajął się efektywnością. Stworzył nawet aplikację Timeful, aby lepiej badać co przeszkadza nam w efektywnym działaniu. Co wynika z jego badań? Szczyt Twojej efektywności zaczyna się około godziny po przebudzeniu i trwa około 2-2,5 godziny. Zatem jeśli na przykład wstajesz o 7, najlepsze efekty w pracy nad wymagającymi myślenia zadaniami będziesz mieć od 8 do 10.30. W tym czasie warto robić to, co wymaga wysiłku umysłowego, zająć się dużymi projektami, tym, co najważniejsze. Tymczasem badania Dana pokazują, że większość ludzi ten czas spędza … czytając maile lub śledząc znajomych na facebooku. Hmmm… A co Ty robisz w godzinach swojej największej efektywności? fot. Hartwig...
by Marta Waszczuk |
Chcesz być nieszczęśliwa? Zacznij się porównywać z innymi. Dlaczego to prosta droga do nieszczęścia? Dlatego, że w każdej dziedzinie, nie ważne jak byś w niej nie była wspaniała, zawsze znajdziesz kogoś, kto jest lepszy od Ciebie. Zawsze. Osiągnięcia w pracy, wygląd, sport, szczęście rodzinne, szybkość wiązania sznurowadeł lub pisania bezwzrokowego na klawiaturze – zawsze znajdzie się ktoś lepszy. Porównywanie się z innymi przypomina trochę bieg ku horyzontowi. Ile byś nie biegła, kilometr czy sto kilometrów, horyzont pozostanie dokładnie w tym samym miejscu. Sprawia to wrażenie, jakbyś nie przesunęła się ani o krok, choć nabiegałaś się jak dzika. Nie polecam porównywania się z innymi. Sama jestem w tej kwestii na odwyku 🙂 Polecam za to porównywanie się ze sobą. Jeśli oglądałaś kiedyś serial „Friends”, to Monika uwielbiała najbardziej ścigać się sama ze sobą – i o to właśnie chodzi. Zamiast patrzeć na jakiś ideał na horyzoncie patrzę wstecz, na punkt z którego startowałam. I to jest mój punkt odniesienia. Kiedy to robię zawsze widzę postęp, bo dzisiaj jestem gdzie indziej niż byłam wczoraj, miesiąc lub rok temu. I to buduje poczucie satysfakcji 🙂 Jeśli chcesz spróbować jak to działa, codziennie przed snem znajdź trzy sprawy, które udało Ci się osiągnąć danego dnia. I pogratuluj sobie za nie. To może być coś znaczącego lub małego. Wspólne rodzinne śniadanie, kawa z przyjaciółką, przeczytanie książki, trudny telefon do klienta, zrobienie 10 przysiadów. Ty wybierasz. Kiedy to przetestujesz, napisz jak Ci poszło w komentarzach poniżej. fot. Christos Tsoumplekas...
Ostatnie komentarze