Kiedy byłam w pierwszej klasie podstawówki na jednej z lekcji wymyślaliśmy „świat za sto lat“. Pomysłów było wiele. Latające pojazdy, które po użyciu składały się w neseser, loty w kosmos dla każdego i inne przedmioty o „magicznych zdolnościach“. Pamiętam jeden z nich. To było urządzenie, które umożliwiało mamie zobaczenie, czy dziecko śpi, choć znajdowała się w drugim pokoju.
Minęło lat trzydzieści (nie sto), a ta „magia“ jest już rzeczywistością. Mamy video-nianie, kamery video i kamery w smartfonach. Wystarczy aplikacja Periscope, aby zamienić telefon w osobistą stację telewizyjną i pokazać to, co robisz innym ludziom. Na żywo. Loty w kosmos dla zwyczajnych ludzi stają się już możliwe dzięki Virgin Galactic. Elon Musk w SpaceX tworzy technologie potrzebne, by ludzie mogli nie tylko podróżować w kosmos, ale również skolonizować Marsa. I kiedy pomyślisz, że wszystkie komputery, które wspierały lądowanie człowieka na Księżycu miały mniejszą moc obliczeniową niż smartfon, który masz w kieszeni, to możesz uchwycić jak wielkich zmian jesteśmy obecnie świadkami.
Nie tylko postęp technologiczny sprawia, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości. Świat zmienia się coraz szybciej. Nie wiemy jak będzie wyglądać przyszłość, w którym przyjdzie żyć naszym dzieciom.
Jeśli jesteś choć trochę jak ja, to niesamowicie zależy Ci na Twoich dzieciach. I na tym, by je jak najlepiej na tę nieznaną przyszłość przygotować. Czy to w ogóle możliwe? Sądzę, że tak. Ale zacznijmy od Ciebie.
Pomyśl chwilę:
Gdyby wszystkim, co możesz zostawić po sobie swoim dzieciom były trzy umiejętności, kompetencje, zasady, to co byś im zostawiła?
Dla mnie na dziś to są trzy sprawy:
1. Odpowiedzialność
Wzięcie na siebie odpowiedzialności za swoje życie i szczęście. Nie oddawanie nikomu i niczemu mocy uszczęśliwiania nas. Bez obwiniania, usprawiedliwiania i poczucia winy. Bez roszczeniowości „to mi się należy“. To jest droga rzadziej uczęszczana. Podziwiam tych, którzy po niej kroczą.
2. Samoświadomość
Swoich mocnych i słabych stron. Powołania. Życiowej misji. Swojego potencjału. Wartości. Priorytetów. Stanów wewnętrznych. Emocji. Pragnień. Obaw. Celów. Motywów. Tego, jak na innych wpływa to, co robią. I czy to, co mówię i robię jest spójne z tym, co myślę.
3. Growth mindset, czyli nastawienie na rozwój.
To koncepcja rozwijana przez Carol Dweck, psychologa z Uniwersytetu Stanforda, na bazie ponad dwudziestu lat badań dzieci i dorosłych. Przeciwieństwem nastawienia na rozwój jest „fixed mindset“, czyli sztywne nastawienie. To przekonanie zakłada, że to, jacy jesteśmy, jest nam dane raz na zawsze. Że inteligencja, osobowość i talenty są niezmienne jak kolor oczu. Jeśli odnosimy sukcesy (lub porażki), to dlatego, że jeśteśmy tacy mądrzy (głupi) i nic już się nie da z tym zrobić, choćbyśmy nie wiem jak się starali. Growth mindset, czyli nastawienie na rozwój zakłada, że możemy rozwijać się i zmieniać przez całe życie. To, jacy jesteśmy dziś jest tylko punktem wyjścia do dalszego rozwoju. Takie widzenie siebie umożliwia uczenie się na błędach, nie ustępowanie wobec przeciwności, przyjmowanie wyzwań jako możliwości oraz znajdowanie inspiracji w sukcesach innych. Nic dziwnego, że osoby z takim podejściem zamiast głodu pochwał rozwijają w sobie pasję uczenia się i rozwoju. A porażki są dla nich testami i lekcjami na przyszłość. Wiedzą, że lata wysiłku, pracy i treningu mogą umożliwić im osiągnięcie rzeczy, o których nawet nie marzyli na początku swojej drogi.
Te trzy są dla mnie najistotniejsze teraz, gdy to piszę. Gdybym mogła dodać kolejne, to dorzuciłabym jeszcze wytrwałość w dążeniu do celów i umiejętność radzenia sobie się z dyskomfortem przez dłuższy czas. Na przykład wtedy, gdy trzeba będzie poczekać na nagrodę za swój wysiłek: przy nauce języka, zmianie nawyków, zdrowym odżywianiu, regularnych ćwiczeniach, oszczędzaniu. Tu się zatrzymam, bo mogłabym tak jeszcze długo. 🙂
Zastanawiasz się, w jaki sposób przekazać dzieciom to, co uważasz za najważniejsze?
Na pewno wiesz, jak uczą się dzieci. Przez naśladowanie. Wyzwanie polega na tym, że aby dzieci chciały się uczyć tego, co sobie wymyśliliśmy, trzeba nie tylko mieć z nimi świetną relację, ale również samemu być uosobieniem tego, co chcemy im przekazać. Trochę w myśl tego, co mówił Gandhi „Stań się zmianą, którą chcesz widzieć w świecie“. Tak w skali mikro – świata swojej rodziny.
Nie mamy bezpośredniego wpływu na to, czego nauczą się od nas dzieci. Możemy ułatwiać im tę naukę, usuwać przeszkody, zadbać o odpowiedni dla przekaz. I zaufać im, że wybiorą mądrze. Bo ostatecznie to one zdecydują, a nie my.
I pewnie dobrze, bo gdyby tak nie było, to dotąd byśmy mieszkali w jaskiniach 🙂
A czego Ty chcesz nauczyć swoje dzieci?
Fot. Amanda Tipton
Ostatnie komentarze